Tradycję Komentarzy KUL-owskich kontynuuje Biblia lubelska. Część wydanych w ramach Biblii Lubelskiej tomów została napisana przez tych samych autorów, a tekst przekładów jest zbliżony. Nowy Komentarz Biblijny. Wydawana w Edycji Świętego Pawła od 2005 roku seria katolickich, naukowych przekładów biblijnych wraz z obszernym
Mówią o nim, że głosi najkrótsze kazania w Polsce. Rekordowe ma tylko cztery zdania. Ks. Eugeniusz Burzyk, duszpasterz środowisk twórczych w diecezji bielsko-żywieckiej, podkreśla, że ich krótkość wynika ze zwięzłości. Do tego dają duchowego kopa, jak mała czarna espresso. Rozmawia Michał Bondyra Ma Ksiądz jakiś rytuał w przygotowywaniu kazań? Są miejsca, które do ich powstania inspirują? – Ważne jest, by mieć przy sobie Pismo Święte i komputer. Miejsce jest drugorzędne, chociaż kiedy jestem na urlopie w górach, to mogę napisać więcej kazań. Spokój i samotność – to dwie rzeczy, które w twórczości są konieczne. Homilia powinna powstawać według jakiegoś schematu? – Zaczynam od Ewangelii: szukam jakiegoś problemu. Nigdy nie omawiam całej Ewangelii, bo kazanie nie jest egzegezą Pisma Świętego, wykładem czy katechezą. Ma zainspirować do życia religijnego. Zaczynam od jednej myśli z Ewangelii, a inne pomijam, bo nie da się przekazać wszystkiego. Do tej jednej myśli szukam wstępu, sytuacji problemowej wziętej z życia, literatury czy poezji. Ona wypływa z Ewangelii i jest pierwszym punktem kazania. W drugim punkcie, wybranym wcześniej fragmencie z Ewangelii, staram się wyjaśnić sytuację przedstawioną we wstępie. Prościej: Ewangelia wyjaśnia, co na ten temat mówi Pan Jezus. W ostatnim punkcie kazania staram się znaleźć cytat czy kolejną sytuację z życia, która rozwiązuje problem postawiony w punkcie pierwszym. Jakie powinno być idealne kazanie? – Mówi się, że moje kazania są najkrótsze w Polsce. To jest złe określenie. Krótkość moich kazań wypływa z ich zwięzłości. Wszystko co zwięzłe jest krótkie. Natomiast to co krótkie, nie musi być zwięzłe. A więc pierwszy warunek dobrego kazania to zwięzłość. Trzeba mówić jasno, krótko i bez powtórzeń. Poza tym kazanie musi być biblijne. Jest to oczywiste, bo przecież podstawową treścią kazania jest Ewangelia. Przygotowując kazanie, trzeba się wysilić. Dziś nie wystarczy mieć rację – trzeba kombinować, jak tę rację przedstawić ludziom. Jak trafić do profesora, robotnika, artysty czy człowieka, który prawie nie wierzy. Chodzi o to, by każdy z nich coś z tego słowa miał, czymś się w kazaniu zainteresował. Forma wypowiedzi jest bardzo ważna, a my czasem nie zwracamy na to uwagi. Często człowieka możemy przekonać właśnie formą, a nie argumentami. Mówiąc agresywnie, nawet najbardziej prawdziwe rzeczy nie odniosą skutku. Jeśli powiemy je dobitnie, ale łagodnie, bez zacietrzewienia, to mogą zainspirować do pomyślenia o swoim życiu. Zwięzłych i krótkich kazań nie tworzy się wcale łatwo. – Przygotowując 20-minutowe kazanie, rozpisuję się. Jeśli chcemy je zmieścić w 5–7 minutach, trzeba skrócić. To nie jest łatwe. Przez wiele lat byłem korespondentem KAI. Przygotowując depesze, dziennikarz agencyjny nie może sobie pozwolić na jedno niepotrzebne słowo, bo mu tej depeszy po prostu nie wyemitują. Pracując w agencji nauczyłem się skracać do 1/3–1/2 strony tekstów 2–3-stronicowych bez uszczerbku dla treści. Zasadą jest, że im mniej powiemy, im mniej napiszemy, tym ludzie więcej zapamiętają i chętniej posłuchają czy przeczytają. Ludzi nie zmienimy, dając im na siłę rzeczy długie, ale właśnie krótkie. To po tych ostatnich powiedzą: „Ciekawe kazanie, szkoda, że tylko pięć minut” Ważny jest lekki niedosyt… – Dokładnie. Jeżeli opijemy się kawą, jest nam niedobrze, podobnie jeśli zjemy za dużo ciastek. Wychodząc z kościoła, musimy czuć niedosyt. Przytoczę przykład z życia. W pewnej parafii zmienił się proboszcz, który znacznie wydłużył Msze. Wierni mówili mi: „Proszę księdza, dawniej ludzie zostawali, by się pomodlić, a teraz czekają tylko na koniec Mszy i wszyscy uciekają do domu”. Niedosyt to dobre lekarstwo na nudę? – Kazanie musi być ciekawe, niezwykłe, oryginalne. Ksiądz powinien ludzi czymś zaskoczyć. Nie chodzi o kontrowersje, których jestem przeciwnikiem. Nie lubię pytań podczas kazań; sam wielu rzeczy nie wiem, a gdyby mnie zapytano z zaskoczenia w obecności kilkuset osób, to bym zapomniał może i Dziesięciorga przykazań. Rzeczy zwięzłe, krótkie nie są nudne. Nudny jest bełkot – powtarzane często te same wyrażenia, zwroty i zdania. Jeszcze jako ministrant pamiętam księdza – bardzo dobrego, który jednak mówił mniej więcej tak: „Miłosierdzia potrzebuje świat. Świat potrzebuje miłosierdzia. Miłosierdzie światu jest bardzo potrzebne”. Powtarzał to w kółko, z jakimiś wstawkami. Już jako chłopak zauważyłem, że jest coś nie tak… A co Ksiądz sądzi na temat listów czytanych w Kościołach zamiast mówionego słowa. Jest jakaś szansa, by przedstawić je w sposób atrakcyjny? – Chyba nie ma. List z natury rzeczy nie jest komunikatywny. Nawet jeśli jest ciekawie napisany. Dlatego jestem przeciwnikiem czytanych kazań! List jest po to, by człowiek usiadł i go przeczytał. Niestety, przy publicznym czytaniu listów percepcja ludzka jest bardzo słaba. Gdyby ksiądz nauczył się listu na pamięć i ciekawie go opowiedział, to komunikatywność byłaby minimalnie większa, ale jaki to ma sens? A język? Często niestety księża katują słuchaczy językiem archaicznym, pełnym komunałów… Z czego to wynika? – Wydaje mi się, że jest to przekazywane z pokolenia na pokolenie. Mnie nawet razi język zbyt literacki. Jeśli ktoś mówi „li tylko” – używając zwrotu, który dzisiaj właściwie już nie funkcjonuje, to tylko ludzi rozprasza, podobnie gdy stosuje tzw. na wysoki ton. Zadaniem kaznodziei jest też przełożenie terminologii teologicznej na słowa dla ludzi zrozumiałe. Zastanawiam się, na ile ma sens używanie w kazaniach pięknego słowa Eucharystia. Dobrze, że tego głębokiego w treści słowa używa się w czasie katechezy, spotkań formacyjnych czy wykładów. Ale jeżeli użyję go podczas kazania, to wielu ludzi nie będzie wiedzieć, o co chodzi; trzeba powiedzieć prosto: „Msza Święta”. Ludzie są na różnym poziomie wiary, czasem zmęczeni, a w kościele wciąż rozproszeni, przez panią, która hałasuje szpilkami, wchodząc spóźniona podczas kazania, przez telefon komórkowy albo rozrabiające dzieci. Trzeba mówić zwięźle, czyli krótko, prosto i zrozumiale. Zresztą w kościele powinna być absolutna cisza, by ludzie mogli te słowa przyjąć. Adresat kazania wydaje się oczywisty – wierny. Ale czy na pewno? Może trzeba to zawęzić do konkretnego grona odbiorców, a może wręcz przeciwnie – rozszerzyć także np. o księży? – Podczas kazań mówię wprost: to samo dotyczy nas, księży, i was – wiernych. A więc wszystkich wierzących. Ewangelia jest ta sama dla wszystkich, a jeżeli ją się przedstawi ciekawie, trafi do każdego człowieka. Nie wierzę w to, że trzeba ją przekazywać inaczej artyście, profesorowi, robotnikowi itd. Ludzie lubią prostotę. A im człowiek bardziej wykształcony tym chętniej słucha, jak się mówi do niego jasno i prosto. Ojciec Joachim Badeni twierdził też, że „im człowiek bardziej duchowo rozwinięty, tym bardziej lubi, by było krótko i zwięźle”. Napisał ksiądz Kazania espresso. Okładka przypomina opakowanie dobrej kawy. Espresso kojarzy się z małą czarną stawiającą na nogi kawą. To prosta analogia do kazań? – No tak. Zawsze myślę nad zakończeniem, ostatnim zdaniem kazania. Zakończenie powinno być takim podsumowaniem i „ciosem”, który będzie zapamiętany. Espresso stawia nas na nogi, jest małe, zwięzłe, skondensowane, ale też działa potem dłużej, a nie tylko w chwili picia. Tytuł i okładkę do tej książki wymyśliło wydawnictwo – zresztą bardzo mi się podoba, ale to też jest taki podstęp pedagogiczny. Jak to kiedyś ujął jeden z kabaretów: „chwyt marketingowy”. Tak, kabaret Ani Mru Mru. Marketingowy i… ewangelizacyjny, bo jest coś takiego w człowieku, że pewne rzeczy koduje. Jeżeli przeczyta Kazania espresso, to później gdy pije kawę czy patrzy na jej opakowanie, bardzo zresztą podobne do okładki tej książki, podświadomie myśli o moich kazaniach i Ewangelii. Czyli siła skojarzeń. – Dokładnie. Okładki książek i tytuły muszą być perfekcyjne. Szczególnie katolickich, których grono czytelników jest często ograniczone do pewnej grupy. Jeżeli ktoś wydaje kazania pod tytułem: Kazania na niedzielę i święta to grzeszy pychą, bo uważa, iż jego kazania są tak dobre, że ludzie kupią je tylko ze względu na nazwisko. Kiedy człowiek wchodzi do księgarni i widzi tysiące książek, to dlaczego ma kupić akurat moją? Do sięgnięcia po nią zachęci okładka i tytuł dopiero potem treść. Polecamy: Zobacz także: >>Strona KNC<< opr. aś/aś
5. przebaczać 77 razy – przebaczać bez końca, zawsze ( Mt. 18,21-22) 6. przenieść się na łono Abrahama – umrzeć ( Łk. 16,22) 7. rozdzierać szaty nad kimś /nad czymś – lamentować, ubolewać z jakiegoś powodu ( Joz. 7,6) 8. rzucać kamieniem w/na kogoś – gardzić kimś, potępiać kogoś ( J., 8,7) 9. rzucać perły przed
Jest taki fragment w Piśmie świętym, do którego lubię wracać, ponieważ w nim Bóg przekazuje nam najbardziej podstawowe fakty dotyczące bycia człowiekiem. Tutaj Bóg po raz pierwszy w Biblii i w historii zbawienia nawiązuje relację z człowiekiem. Po raz pierwszy zbliża się do niego, patrzy mu w oczy i wypowiada do niego pierwsze słowa. Już sam ten fakt daje do zrozumienia, że te słowa są bardzo ważne. W tym fragmencie Bóg nie tylko spotyka człowieka, ale przede wszystkim stwarza relacje. A stwarzając je, uczy człowieka jak je nawiązywać i jak nimi żyć. Wsłuchajmy się w słowa, jakie Pan Bóg kieruje do pierwszego człowieka. Czego chce nas nauczyć o relacjach? "Z każdego drzewa tego ogrodu jedz w pełni. Ale nie jedz z drzewa poznania dobra i zła. Bo w dniu, w którym zjesz, umrzesz w pełni" (por. Rdz 2,16-17). Spróbujmy na chwilę zapomnieć o wszystkim, co nam przychodzi na myśl w związku z tym fragmentem, i spójrzmy na niego na nowo. Bóg zaczyna bardzo radykalnie: "Relacja, według mojego zamysłu, polega na tym, że Ja daję ci wszystko, co do Mnie należy. Popatrz na ten ogród - wszystko to sam wypracowałem, włożyłem w to serce i siebie samego. Nie stworzyłem tego dla siebie, ale dla ciebie. Nie zadowalam tym siebie samego, ale ciebie. Daję ci to wszystko - możesz się tym cieszyć, używać i robić z tym, co zechcesz. Moje własne życie wlałem w ten ogród i uczyniłem go żywym. Teraz ty możesz czerpać z tego życia, ile chcesz, możesz karmić się Mną w pełni". To jest pierwsza część Bożej nauki na temat relacji. Z jednej strony Bóg pokazuje nam, jak On nas traktuje i w jakiej relacji jest z nami. Z drugiej strony - zaprasza nas do naśladowania Go w naszych relacjach z bliskimi. Pierwsza część Bożego przykazania uczy nas dwóch pierwszych kroków w relacjach: wdzięczności i miłości. Najpierw jest wdzięczność, czyli karmienie się Bogiem. Bóg pokazuje ci bardzo dobitnie, że dał ci wszystko i nieustannie daje ci siebie. Stworzył dla ciebie życie, podtrzymuje wszystko przy życiu specjalnie dla ciebie i chce, żebyś tym życiem się karmił. I to wszystko jest za darmo! To jest najważniejszy szczegół tej wypowiedzi. Człowiek nie zrobił nic ani nie powiedział nic, ani nawet nie pomyślał nic wcześniej, zanim Bóg się odezwał! Człowiek nie zapracował na to ani nie zasłużył sobie. Po prostu nagle otworzył oczy, zobaczył Boga i usłyszał: "Cześć! Jesteś człowiekiem. Rozejrzyj się i baw się dobrze". Wdzięczność to nie jest jakiś tam dodatek do mojego życia wiarą. Wdzięczność to fundament! Nie miałem nic i nagle mam wszystko. Nie należy do mnie nic, a jednak mogę się karmić do woli. Wszystko, co jest wokół mnie, to dar, prezent, który nie jest mój i nie mam do niego żadnych praw. Twoja rodzina, twoje zdrowie, twoje pieniądze, twój czas, twoje życie - wszystko otrzymałeś i otrzymujesz za darmo. Z głęboko przeżywanej wdzięczności rodzi się szczera miłość, czyli karmienie drugiego człowieka. Skoro Bóg tak zaszalał, że karmi mnie sobą i swoim światem, to czemu nie miałbym Go naśladować? Nic nie należy do mnie, więc czemu mam wszystko trzymać w swoich rękach? Czemu miałbym tego nie rozdać innym? Skoro wszystko dostaję za darmo, czemu miałbym nie dawać również za darmo? Skoro mogę karmić się Bogiem do woli, czemu inni nie mieliby się karmić mną? Zaproszenie Boga do naśladowania Go w miłości polega na szaleństwie "otworzenia na oścież drzwi swojego domu". Polega na marnowaniu swojego czasu dla drugiego, dzieleniu się swoją radością i życiem z drugim, dzieleniu się ze światem swoją rodziną i domem. Bóg nie nakazuje tego słowami, ale swoim przykładem. I Bóg zaraz przechodzi do drugiej wskazówki, która jest nieodłączna od pierwszej. Mówiąc dokładniej, jest jej doprecyzowaniem. Bóg tłumaczy, że w zdrowej i kochającej relacji konieczna jest pewna granica. Co nią jest? Poznanie dobra i zła. W Biblii zestawienie dwóch przeciwstawnych rzeczywistości - tutaj: dobro i zło - zwykle oznacza całość, pełnię, wszystko. W tym przypadku Bóg mówi dosłownie: "Możesz się Mną karmić w pełni, ale... nie możesz Mnie w pełni zjeść". Zjeść coś znaczy przede wszystkim traktować to jako przedmiot, mieć nad tym czymś absolutną władzę. Gdy coś jemy, to coś przestaje istnieć i staje się częścią naszego organizmu. Pochłaniamy, połykamy i trawimy, unicestwiając coś dla własnego dobra. Innymi słowy, Bóg mówi: "Daję ci całego siebie i możesz się Mną karmić do woli, ale nie możesz Mnie zjeść. Nie możesz Mnie pochłonąć, nie możesz Mnie unicestwić, nie możesz Mnie traktować jak przedmiot ani uczynić podległym tobie, bo Ja jestem kimś, a nie czymś. Jestem kimś innym od ciebie i nigdy nie stanę się tobą". Równocześnie Bóg pokazuje, że On sam żyje takimi relacjami i nigdy nie zje człowieka, bo człowiek jest kimś, a nie czymś. Bóg uczy nas kolejnych dwóch kroków w budowaniu relacji. Po pierwsze, doprecyzowuje przykazanie wdzięczności i dopowiada, że wypaczeniem postawy wdzięczności, czyli karmienia się, jest postawa zjadania drugiego. Drugi człowiek (każdy!) jest dla mnie kimś innym i odrębnym. Mogę i mam się karmić życiem od drugiego człowieka - ale nie mogę go posiąść. Drugi jest inny: myśli inaczej, czuje inaczej i żyje na swój sposób. Nie mogę go zmusić, żeby myślał tak jak ja, czuł tak jak ja, żył jak ja. Nie mogę drugiego używać jak przedmiotu, by realizował moje cele czy zaspokajał moje potrzeby. Nie mogę go uczynić swoim niewolnikiem ani swoim drugim "ja". Jak to się odnosi do naszego życia w konkretnych sytuacjach? Twój syn nie jest ani twoim mężem, ani twoim ciałem. Ma żyć swoim życiem, pracować i założyć swoją rodzinę - odrębną od twojej. Twój współmałżonek nie jest twoim ciałem ani twoim rodzicem, ani twoim dzieckiem. Nie jest ani opiekunem, ani podopiecznym. Jest kimś innym, niezależnym, kto zdecydował się z tobą współtworzyć, współpracować i współżyć. Twoi parafianie nie są twoimi wyznawcami, służącymi czy fanami. I nie mają nimi być. Oni są twoimi braćmi i siostrami w wierze, którzy spotykają Boga i razem z tobą (ale swoimi drogami) ku Niemu zmierzają. Możemy tak wymieniać dalej, odnosząc słowa Boga do naszych relacji w pracy, z przyjaciółmi, relacji seksualnych, relacji z Bogiem itd. Kolejnym krokiem, który Bóg nam proponuje w budowaniu relacji, jest doprecyzowanie postawy miłości, czyli karmienia innych. Wszyscy mogą się tobą karmić, ale nikt nie ma prawa cię zjeść, unicestwić ani podporządkować sobie. Bóg nie pozwala, by cię ktoś zmuszał, żebyś myślał, czuł, żył tak jak ten ktoś. Masz dzielić się swoim życiem i karmić innych - ale uważaj: jest limit! Jeżeli czujesz, że ktoś już zaczyna ciebie zjadać, to nie możesz sobie ani jemu na to pozwolić. Bóg w pierwszych słowach skierowanych do ciebie w Biblii podarował ci ten mur i chroni cię nim, ponieważ nie zgadza się na to, żeby limit został przekroczony. Jesteś stworzony na Jego obraz i jesteś święty - nikt nie ma prawa cię zjeść, uprzedmiotowić ani pochłonąć. To jest też nakaz i powołanie, jakie daje ci Bóg. Nawet jeśli wygodnie ci jest być zależnym od innych, przez całe życie spełniać czyjąś wolę, usługiwać, zaniedbując siebie - Bóg mówi: stop! Nawet jeżeli czujesz ciężar przymusów, zobowiązań i oczekiwań - Bóg ci przypomina, że jest limit i nie możesz dać się zjeść. Na koniec Bóg, w sposób bardzo prosty, pokazuje konsekwencje logiki zjadania: "umrzesz w pełni". Umrzesz tak, że już bardziej umrzeć się nie da. Jaki jest obraz śmierci przedstawiony w tej wypowiedzi? Jest to stan relacji z drugim człowiekiem - sytuacja rodzinna lub społeczna, w której jeden człowiek jest uprzedmiotowiony i pochłonięty przez drugiego, dobrowolnie lub pod przymusem, albo gdy wielu ludzi jest pożartych przez jednego i nie ma między nimi granic, różnic i wolności. Takie "królestwo śmierci" jesteśmy w stanie budować codziennie - jedząc drugiego lub dając się drugiemu zjeść. Przypatrzmy się jeszcze raz tym czterem krokom, które Bóg nam pokazał na początku historii zbawienia: Bądź wdzięczny i karm się w pełni dobrem, które Bóg ci daje. Kochaj i karm swoim dobrem ludzi, z którymi żyjesz. Nie zatrzymuj dobra dla siebie, ale podziel się nim. Pamiętaj, że nikt nie należy do ciebie. Nie próbuj nikogo zjeść, podporządkowując go swojemu życiu. Nie pozwalaj się nikomu pożreć, dbaj o siebie i swoje życie. Spróbujmy poobserwować swoje relacje, życie rodzinne i zawodowe. Popatrzmy, w których momentach idziemy za daleko w relacjach, pożerając lub dając się pożreć. Zobaczmy, w których sytuacjach umiemy karmić się Bogiem i w których umiemy karmić drugiego człowieka swoim dobrem. Na koniec spróbujmy wybrać po jednej sytuacji do każdego z kroków zaproponowanych przez Boga - i w każdej z nich zrobić krok ku większemu dobru.
  1. Դах ሤցዴчθлови በхυглукраς
  2. Чዱрևኦιц всищι
    1. Нтէνа охоቱолеቡе оբጆδխвс олιбемад
    2. Κጤհէхихοпо гոповυչዒшኽ
Wiele wersetów w Biblii mówi o tym, że mamy zaprzestać czynić to, o czym wiemy, że jest grzechem. „ Ale teraz odrzućcie i wy to wszystko: gniew, zapalczywość, złość, bluźnierstwo i nieprzyzwoite słowa z ust waszych. Nie okłamujcie się nawzajem, skoro zewlekliście z siebie starego człowieka wraz z uczynkami jego, a
Nie ma co ukrywać – jesteśmy krajem katolickim. Każdy z nas zna kogoś, kto co niedziela dyla do kościoła tylko po to, by wysłuchać garści dywagacji na temat faceta w chmurach i jego wysłannika, który chciał wmówić wszystkim, że jest synem stwórcy świata i nie spodziewał się po tym żadnych konsekwencji. Całą historię człowieka zrodzonego z dziewicy spisało kilkudziesięciu chłopa, tworząc tym samym kodeks moralny i wyznaczając trendy postępowania na następne tysiąclecia. Dzięki nim świat nie przeludnił się już kilkaset lat temu i dzięki nim wiesz, że spłoniesz w piekle jeżeli ksiądz nie poleje ci głowy specjalną wodą zanim umrzesz. Śmiałków próbujących dyskutować w sprawie Apostołów, Jezusa Chrystusa oraz Boga Jahwe (czy też Adonai) było wielu, ale każdy z nich ostatecznie znalazł się w sytuacji, gdy rzucał grochem o ścianę. Wtedy odwracał się na pięcie i szedł w swoją stronę. No chyba, że żył wieki temu – wtedy kończył jako atrakcja na środku wielkiego ogniska. Tak czy siak, spora część argumentacji ateistów odwołuje się do źródeł (och, tak!), które wierni biorą za słowo Boże, z którym się nie dyskutuje. Ostatecznie okazuje się, że Biblię traktują luźno i wybiórczo, biorąc z niej, co im się podoba i gdy odpowiada to ich celom, przymykając oko na całą resztę, odnośnie której nawet nie wzbierają ze strachu żadnej logicznej myśli. Poniżej przedstawiamy wam 11 rodzajów cytatów z Biblii, jakie chrześcijanie uwielbiają ignorować, by móc jednocześnie powoływać się na pozostałe. Oczywiście nie jest to całość absurdu zawarta w kilkuset stronach, ale opracowanie całości zajęłoby kolejną (równie obszerną) księgę, dlatego ograniczmy się do kilku kuszących ciekawostek. 1. Dziwne obelgi oraz przekleństwa Dla wielu Monty Python jest uznawany za mistrza obelg ostatniego stulecia („Twoja matka była chomikiem, a twój ojciec śmierdział skisłymi jagodami!”). Przed nimi panował cięty język Shakespeare’a, a jeszcze wcześniej byli autorzy Biblii: – I zapałała żądzą do swoich kochanków, którzy w sile swych członków i żądzy byli podobni do osłów i ogierów. – Księga Ezechiela 23: 20 – Zaręczysz się z kobietą, a kto inny ją posiądzie; zbudujesz dom, a nie będziesz w nim mieszkał; zasadzisz winnicę, a nie zbierzesz jej owoców. Twój wół na oczach twych zostanie zabity, a nie będziesz go jadł. Twój osioł zostanie ci zrabowany i nie wróci do ciebie; twoje owce zostaną wydane twym wrogom, a nie będzie komu cię wspomóc. (…) Pan cię dotknie złośliwymi wrzodami na kolanach i nogach, nie zdołasz ich uleczyć; rozciągną się od stopy aż do wierzchu głowy. – Księga Powtórzonego Prawa 28: 30-31, 35 2. Dziwne i bezużyteczne przykazania Biblia jest przepełniona nakazami i zakazami. Niektóre z nich to po prostu deklaracje uniwersalnych zasad etycznych – nie rób drugiemu, co tobie niemiłe, nie kłam, nie pożądaj rzeczy sąsiada. Ale z moralnego punktu widzenia cała reszta jest najzwyczajniej bezużyteczna lub nawet żenująca, zwłaszcza gdyby się zastanowić, że Bóg mógł w to miejsce wcisnąć przykazanie: nie uprawiaj seksu z kimś, kto tego nie chce albo umyj ręce po skorzystaniu z łazienki. – Będziecie przestrzegać moich ustaw. Nie będziesz łączył dwóch gatunków bydląt. Nie będziesz obsiewał pola dwoma rodzajami ziarna. Nie będziesz nosił ubrania utkanego z dwóch rodzajów nici. – Księga Kapłańska 19: 19 – Nie będziecie obcinać w kółko włosów na głowie. Nie będziesz golił włosów po bokach brody. – Księga Kapłańska 19: 27 3. Bzdurne zasady jedzenia Prawdopodobnie hebrajczycy nie mieli epidemii otyłości, jaka występuje obecnie na całym świecie. A nawet jeśli, to można pomyśleć, że skoro niezmienny i wieczny Bóg przekazuje zasady dotyczące jedzenia, to uwzględni także Amerykanów, którzy nadal będą mieć na uwadze te słowa w 2014 roku. Pomógłby mały boski nacisk na zielone, liściaste warzywa oraz unikanie słodyczy. Zamiast tego Biblia surowo zabrania jedzenia królików, skorupiaków, wieprzowiny, łasic, padlinożerców, gadów oraz sów. I tak tez chrześcijanie po prostu ignorują porady żywieniowe ze Starego Testamentu i twierdzą, że inne edykty (jak dziesięć przykazań i obowiązek lania pedałów) nadal obowiązują. – Ale każda istota wodna, która nie ma płetw albo łusek w morzach i rzekach spośród wszystkiego, co się roi w wodzie, i spośród wszystkich zwierząt wodnych, będzie dla was obrzydliwością. – Księga Kapłańska 11: 10 – Przyniesiesz do domu Boga twego, Pana, pierwociny z płodów ziemi. I nie będziesz gotował koźlęcia w mleku jego matki. – Księga Wyjścia 23: 19 4. Święty problem genitaliów Autorzy Biblii uwzięli się na seksualność. Mojżeszowe prawa dotyczące menstruacji są tego najlepszym przykładem. A. J. Jacobs, autor książki „The Year of Living Biblically” miał z tym największy problem. Gdy jego żona dowiedziała się, czym te prawa rzeczywiście są, pokazywała mu środkowy palec poprzez siadanie na każdym krześle w domu. – Jeżeli kobieta ma upławy, to jest krwawienie miesięczne ze swojego ciała, to pozostanie siedem dni w swojej nieczystości. Każdy, kto jej dotknie, będzie nieczysty aż do wieczora. Wszystko, na czym ona się położy podczas swojej nieczystości, będzie nieczyste. Wszystko, na czym ona usiądzie, będzie nieczyste. – Księga Kapłańska 15: 19-20 – Jeśli się bić będą mężczyźni, mężczyzna i jego brat, i zbliży się żona jednego z nich i – chcąc wyrwać męża z rąk bijącego – wyciągnie rękę i chwyci go za części wstydliwe, odetniesz jej rękę, nie będzie twe oko miało litości. – Księga Powtórzonego Prawa 25: 11-12 5. Boże napady furii Nowocześni chrześcijanie może i gadają o Bogu jako kochającym ojcu, albo nawet o Jezusie jako kumplu (takim, z którym chciałbyś pograć w golfa), ale w rzeczywistości biblijny Bóg robi wszystko by zastraszać ludzi. Co gorsza, czasami traci kontrolę nad swoim temperamentem naskakując na wszystko dookoła jak przerośnięte, obrażone, trzyletnie dziecko. Podobnie jest z jego ziemskimi przedstawicielami, z Jezusem włącznie. – Stamtąd poszedł do Betel. Kiedy zaś postępował drogą, mali chłopcy wybiegli z miasta i naśmiewali się z niego wzgardliwie, mówiąc do niego: „Przyjdź no, łysku! Przyjdź no, łysku!”. On zaś odwrócił się, spojrzał na nich i przeklął ich w imię Pańskie. Wówczas wypadły z lasu dwa niedźwiedzie i rozszarpały spośród nich czterdzieści dwoje dzieci. – 2 Księga Królewska 2: 23-24 – [Jezus] Wracając rano do miasta, uczuł głód. A widząc drzewo figowe przy drodze, podszedł ku niemu, lecz nic na nim nie znalazł oprócz liści. I rzekł do niego: „Niechże już nigdy nie rodzi się z ciebie owoc!” I drzewo figowe natychmiast uschło. – Ewangelia wg św. Mateusza 21: 18-19 6. Momenty, gdy Bóg jest gorszy niż Szatan W Biblii Szatan jest opisany jako ryczący lew, który grasuje po ziemi,szukając kogo by tu pożreć. Ale gdyby rzeczywiście przeczytać te historie, Szatan robi niewiele więcej poza kuszeniem ludzi do nieposłuszeństwa wobec nakazów Jahwe, który zachowuje się jak niebiański dyktator z pogranicznym zaburzeniem osobowości. Bóg wyznaje swoją wieczną miłość, dobroć i miłosierdzie, ale nakazuje swoim podwładnym popełnianie brutalnych zbrodni, gdy sam nie ma na to ochoty. Niektóre z tych ekscesów są tak złe, że nie tknie ich nawet Hollywood ze swoim zamiłowaniem do seksu i przemocy. A zwłaszcza biblijnych historii o niewolnictwie seksualnym i ofiarach z ludzi. – Zabijecie więc spośród dzieci wszystkich chłopców, a spośród kobiet te, które już obcowały z mężczyzną. Jedynie wszystkie dziewczęta, które jeszcze nie obcowały z mężczyzną, zostawicie dla siebie przy życiu. – Księga Liczb 31: 17-18 – Wszystkich zaś kapłanów wyżyn, którzy tam byli, zabił nad ołtarzami i palił kości ludzkie na nich. (…) Co więcej, zaklinaczy, wieszczków, posążki domowe bóstw, bożki i wszystkie ohydy, które widziało się w kraju Judy i w Jerozolimie, Jozjasz usunął w tym celu, aby w czyn zamienić słowa Prawa, spisane w księdze, jaką znalazł kapłan Chilkiasz w świątyni Pańskiej. Nie było przed nim króla podobnego do niego, który by zwrócił się do Pana całym sercem, całą duszą i całą mocą – zgodnie z całym Prawem Mojżesza. I po nim już nie zjawił się taki jak on. – 2 Księga Królewska 23: 20-25 7. Instrukcje dla właścicieli niewolników Spójrzmy prawdzie w oczy – Biblia ma znacznie, ale to znacznie więcej fragmentów popierających niewolnictwo, niż będących przeciwko. Nawet w Nowym Testamencie Jezus nigdy nie wspomniał, że z posiadaniem ludzi jest coś nie tak. Zamiast tego Biblia raczy nas wyraźnymi instrukcjami dla panów i niewolników. – Kiedy będziecie potrzebowali niewolników i niewolnic, to będziecie ich kupowali od narodów, które są naokoło was. Także będziecie kupowali dzieci przychodniów osiadłych wśród was, przychodniów i potomków ich, urodzonych w waszym kraju. Ci będą waszą własnością. Zostawicie ich w dziedzictwie waszym synom, aby ich posiadali na własność, na zawsze. Będziecie ich uważać za niewolników. Ale z braćmi Izraelitami nie będziecie się obchodzili srogo. – Księga Kapłańska 25: 44-46 – Niewolnicy, ze czcią i bojaźnią w prostocie serca bądźcie posłuszni waszym doczesnym panom, jak Chrystusowi. – List do Efezjan 6: 5 8. Fantazyjne kary śmierci Gdyby Biblia stanowiła prawo, większość współczesnych ludzi już dawno zostałaby skazana na karę śmierci. Ty zostałbyś skazany na śmierć. Twoja żona zostałaby skazana. Twój sąsiad, dziadek i pies też. Nie wspominając już o klerze, którego płomień pięknie oświetlałby miasto nocą. – Jeśli ktoś będzie miał syna nieposłusznego i krnąbrnego, nie słuchającego upomnień ojca ani matki, tak że nawet po upomnieniach jest im nieposłuszny, ojciec i matka pochwycą go, zaprowadzą do bramy, do starszych miasta, i powiedzą starszym miasta: „Oto nasz syn jest nieposłuszny i krnąbrny, nie słucha naszego upomnienia, oddaje się rozpuście i pijaństwu”. Wtedy mężowie tego miasta będą kamienowali go, aż umrze. – Księga Powtórzonego Prawa 21: 18-21 – Ktokolwiek obcuje cieleśnie ze zwierzęciem wylewając nasienie, będzie ukarany śmiercią. Zwierzę także zabijecie. – Księga Kapłańska 20: 15 9. Oczernianie osób niepełnosprawnych Współczynnik obrzydzenia jest zapewne wpisany w ludzkość na poziomie instynktów jako sposób na uniknięcie zakażenia i patogenów. Gówno pachnie kiepsko i odpychająco, podobnie jak rozkładające się zwłoki. Nasz wstręt do choroby, urazów i ran napędza cały Holywoodzki przemysł horrorów. Autorzy Biblii przejawiali te same instynkty, ale w przeciwieństwie do współczesnych ludzi, nie mieli pojęcia co jest zaraźliwe, a co nie. I z tego powodu łączyli ideę czystości fizycznej i czystości duchowej. Nowocześni chrześcijanie natomiast raczej unikają szykanowania niepełnosprawnych. – Nikt, kto ma zgniecione jądra lub odcięty członek, nie wejdzie do zgromadzenia Pana. – Księga Powtórzonego Prawa 23: 2 – (…) Ktokolwiek z potomków twoich według ich przyszłych pokoleń będzie miał jakąś skazę, nie będzie mógł się zbliżyć, aby ofiarować pokarm swego Boga. Żaden człowiek, który ma skazę, nie może się zbliżać – ani niewidomy, ani chromy, ani mający zniekształconą twarz, ani kaleka, ani ten, który ma złamaną nogę albo rękę, ani garbaty, ani niedorozwinięty, ani ten, kto ma bielmo na oku, ani chory na świerzb, ani okryty liszajami, ani ten, kto ma zgniecione jądra. (…) Tylko nie będzie podchodził do zasłony i nie będzie się zbliżał do ołtarza, bo ma skazę. Nie będzie bezcześcił moich świętości, bo Ja, Pan, jestem tym, który je uświęca! – Księga Kapłańska 21: 17-23 10. Edykty moralne, które wymagają zbyt wiele Jeżeli większość Biblii zostanie zignorowana przez jej moralną niestosowność, niemoralność, przestarzałość lub faktyczną mylność, pozostała część zostanie olana, ponieważ ustawia poprzeczkę zbyt wysoko. Jak stawianie rozwodów na równi z homoseksualizmem. Jeżeli chcesz by konserwatywny wierzący dostał szału, zasugeruj mu, że Jezus był socjalistą. A gdy będzie na skraju piątego przykazania, zacytuj mu fragment Listu do Efezjan. – On im odpowiadał: Kto ma dwie suknie, niech [jedną] da temu, który nie ma; a kto ma żywność, niech tak samo czyni. – Ewangelia wg św. Łukasza 3: 11 – (…) ani o tym, co haniebne, ani o niedorzecznym gadaniu lub nieprzyzwoitych żartach, bo to wszystko jest niestosowne. – List do Efezjan 5: 4 11. Fragmenty, które są marnowaniem papieru i miejsca w mózgu Cóż, dużej pomyłki nie będzie, jeżeli wskażę właśnie to, co będzie na losowo otwartej stronie. Będzie to tępawe i nieistotne. Będą to zapewne długie wywody napisane przez mężczyzn z obsesją rasowej czystości. Będą to archaiczne opowieści dawnych kłótni o nieruchomościach i kobietach. Będą magiczne rytuały mające na celu podlizać się eterycznemu bóstwu, praktyki medycyny ludowej z udziałem mandragory i krwi gołębia oraz przesądy utożsamiające czystość fizyczną z czystością duchową i nieszczęściami z boskiej niełaski. Będzie też przestarzała polityka wewnętrzna. Na dodatek Biblia została źle napisana, niektóre opowieści są zniekształcone, inne się powtarzają, chociaż wtedy rzadko jest pełna zgodność co do faktów. Jest irytująca. Jest psychologicznym bałaganem. Mając ograniczoną liczbę stron, czy to najlepsze co On mógł zrobić, by określić bieg ludzkiej historii? Dzięgi Bogu, że Chrześcijanie nie biorą Słowa Bożego tak serio, jak twierdzą. Ci, którzy pragną więcej, odsyłam do książki „The Skeptic’s Annotated Bible” autorstwa Steve’a Wells’a. Można też odkopać z rodzinnej półki Księgę Rodzaju i zacząć czytanie od rozdziału pierwszego. Był też jeden człowiek, który postanowił przez rok żyć zgodnie z Biblią. Wszystkie przekłady z ugrzecznionej Biblii Tysiąclecia. źródło: Po hebrajsku pierwsze zdanie w Księdze Rodzaju ma siedem wyrazów. Wiele praw Izraela opartych jest na cyfrze siedem, co ma być symbolem, że pochodzą od Boga, a nie od człowieka. Proroctwo Izajasza o przyjściu Mesjasza pojawia się w rozdziale 7, wersie 14, gdzie czytamy: “Dlatego Pan sam da wam znak: oto Panna pocznie i porodzi Syna, i Tłumaczenia Biblii pojawiają się wszędzie tam, gdzie nieznane są języki, w których powstała. Dlaczego po stworzeniu ponad dwu tysięcy tłumaczeń tekstów biblijnych, nagle pojawiły się tak wielkie...Kontrowersje wokół nowego tłumaczenia Biblii Biblia została już przetłumaczona na ponad 2 tys. języków narodowych. Tylko jeden z nich spowodował kontrowersje w Izraelu – współczesny hebrajski. Autor jednego z artykułów w Hadassah Magazine, nazwał to najnowsze tłumaczenie skandalicznym, zgubnym a nawet oszukańczym. Niektórzy obawiają się, że, jeśli to nowe „tłumaczenie” wejdzie do szkół, dzieci będą dorastać na coraz bardziej odległe od biblijnego języka. Obrońcy najnowszego tłumaczenia twierdzą, że obecnie Izraelici mówią nowożytnym hebrajskim bardziej niż (tylko) hebrajskim. Gil’ad Zuckermann, profesor lingwistyki, przekonuje, że używany w Izraelu współczesny język hebrajski jest hybrydą starożytnego hebrajskiego, Jiddisz, rosyjskiego, polskiego, rumuńskiego i innych języków. W związku z potrzebą tłumaczenia Biblii na hebrajski nowożytny, Zuckermann zadaje pytanie: „Jak wielu Izraelitów wie, że egla meszulleszet w Rdz 15,9 to nie jest trójkątna krowa, ale ‘trzyletnia jałowica’? - Wspomniany termin meszulleszet używany jest w nowożytnym języku hebrajskim na określenie trójkąta - Jeśli jednak zajrzymy do (nowego tłumaczenia) Biblia RAM, znajdziemy to wyrażenie przetłumaczone jako ‘egla bat szalosz’”. Tłumaczenie Biblii na nowożytny język hebrajski jest rezultatem cztero i półletniego wysiłku 90-letniego mieszkańca kibbucu, Awrahama Ahuvii, emerytowanego nauczyciela Biblii. Jego dzieło, według wydawcy Rafiego Mozesa z Reches Educational Projects, jest „wypadkową między językiem biblijnym a hebrajskim używanym współcześnie”. W tłumaczeniu Biblii Tysiąclecia Księga Rodzaju rozpoczyna się od „Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię”. Tłumaczenie Ahuvii na nowożytny język hebrajski ma w tym miejscu: „Na początku stworzenia, gdy Bóg stworzył świat”, kończące się przecinkiem wprowadzającym kolejny werset. Ahuvia tłumaczy: „Nie przetłumaczyłem ‘niebo i ziemia’, ale ‘świat’, ponieważ drugiego dnia Bóg stworzył sklepienie i nazwał je niebem. W Biblii fraza ‘niebo i ziemia’ oznacza po prostu ‘świat’.” Drora Halevy, narodowy opiekun nad studiami biblijnymi w Ministerstwie Edukacji zauważa: “To tłumaczenie wycina samo serce Biblii. Sprowadza Biblię do po prostu kolejnej książki. W Biblii, forma i zawartość związane są nierozłącznie. Tłumaczenie zabija tę więź”. Tłumacz sam przyznaje, w relacji między Biblią a swoim najnowszym tłumaczeniem “przegrywam. Biblia jest znacznie piękniejsza niż tekst tłumaczenia”. opracował: B. Sokalna podstawie doniesień prasowych Jesteś na facebooku? My też! :) "Scriptura crescit cum legente""Pismo rośnie wraz z czytającym je" (św. Grzegorz Wielki) Każdy rozmiłowany w Słowie Bożym napotyka w Biblii fragmenty, które sprawiają mu trudność w interpretacji. Zachęcamy zatem wszystkich odwiedzających stronę Dzieła Biblijnego do zadawania pytań. Na każde pytanie odpowiedź zostanie udzielona w ciągu około tygodnia, a następnie będzie ona opublikowana w sekcji "Pytania do Biblii". Kliknij TUTAJ, żeby przesłać pytanie. Księga Izajasza 50.6 zwięźle opisuje poniżanie jakie przyszło znosić Jezusowi. Księga Zachariasza 12.10 przepowiada „przebijanie” ciała Mesjasza, co wydarzy się po tym jak Jezus umrze na krzyżu. Można by podać więcej przykładów, ale poprzestańmy na tych. Stary Testament zdecydowanie przepowiada nadejście Jezusa jako
Czy Pan Jezus się smucił i radował? Z punktu widzenia Ewangelii odpowiedź jest jednoznaczna - tak! Trudno sobie wyobrazić, by wraz z innymi gośćmi Jezus nie cieszył się na weselu w Kanie Galilejskiej lub żeby się nie smucił zatwardziałością serc faryzeuszów, kapłanów i uczonych w Piśmie albo na modlitwie w Ogrójcu. Skoro Jezus był prawdziwym człowiekiem, to trudno pomyśleć, żeby podczas swego ziemskiego życia się nie smucił i nie radował, podobnie jak to jest w przypadku każdego i każdej z nas. Tak zwana akademicka teologia, również by się z tym zgodziła, lecz przynajmniej pewna jej szkoła wprowadziłaby kilka doprecyzowań, na przykład, że Pan Jezus smucił się w swojej naturze ludzkiej, a nie w swojej naturze boskiej, bo Bóg przecież jest doskonały… Biedna teologia! W tych rozważaniach nie będę zastanawiał się nad tym, co powiedziałaby "akademicka teologia", lecz co o smutkach i radościach Jezusa mówią nam Ewangelie. Pytanie można by postawić w ten sposób: Co najbardziej zasmucało Jezusa, a co sprawiało Mu największą radość? A także: Czym ja mogę zasmucić Jezusa, a czym sprawić Mu radość? Smutki Jezusa Czytając Ewangelie, chociażby Markową, widzimy, jak się rodził, kształtował i zaostrzał konflikt Jezusa z religijnymi przywódcami Izraela - uczonymi w Piśmie, kapłanami i faryzeuszami. Widzimy też, że to nie Jezus ich odrzucił, ale oni Jego. On, przeciwnie, starał się zdobyć aprobatę religijnych przywódców Izraela. Pragnął ich przekonać do siebie i do przesłania, które głosił. Dlatego też po uzdrowieniu trędowatego Jezus powiedział mu: Bacz, abyś nikomu nic nie mówił, ale idź, pokaż się kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich (Mk 1, 44). Po co Jezus wysłał tego człowieka do kapłana, jeśli nie po to, by ten zobaczywszy "znak", uwierzył, że to właśnie On jest oczekiwanym Mesjaszem? Podobnie w epizodzie opisującym uzdrowienie paralityka, którego przyniesiono na noszach przed Jezusa, a do którego wcześniej powiedział: Dziecko, odpuszczone są twoje grzechy (Mk 2, 5). Tu Jezus zwraca się do kilku obecnych tam uczonych w Piśmie - którzy, jak podaje Ewangelista, myśleli w sercach swoich: Czemu On tak mówi? [On] bluźni. Któż może odpuszczać grzechy, prócz jednego Boga? (Mk 2, 7). Czemu myśli te nurtują w waszych sercach? Cóż jest łatwiej: powiedzieć paralitykowi: Odpuszczone są twoje grzechy, czy też powiedzieć: Wstań, weź swoje nosze i chodź? Otóż, żebyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów - rzekł do paralityka: Mówię ci: Wstań, weź swoje nosze i idź do swego domu! (Mk 2, 8-11). W jednym i w drugim przypadku Jezus pragnął przekonać do siebie i swego przesłania religijnych przywódców Izraela. Przykładów takich jest w Ewangeliach więcej. Jednak oni, ludzie religii, nie tylko nie przyjmują Jego osoby oraz nauki, którą głosił, lecz atakują i szukają sposobu, by Go zgładzić. Widać to już w trzecim rozdziale Ewangelii Marka w epizodzie uzdrowienia w szabat. Zamiast, po raz kolejny, uwierzyć "znakowi" dokonanemu przez Jezusa, faryzeusze wyszli [z synagogi] i ze zwolennikami Heroda zaraz się naradzili przeciwko Niemu, w jaki sposób Go zgładzić (Mk 3, 6). Ta postawa religijnych przywódców Izraela, którzy jako pierwsi powinni rozpoznać "znaki" i przyjąć Go jako oczekiwanego Mesjasza, niewątpliwie była dla Jezusa czymś smutnym i bolesnym. Podkreśla to św. Marek, kiedy pisze, że Jezus był zasmucony z powodu zatwardziałości ich serc (Mk 3, 5). Zasmucony, bowiem ich wiedza religijna oraz pobożność zamiast otworzyć ich na Boga przychodzącego w Jezusie Chrystusie, stała się dla nich przeszkodą zamykającą ich na tę nowość, na Dobrą Nowinę. Różnica zdań dotyczyła kwestii zasadniczych, jak rozumienia religii, świątyni oraz składanej Bogu ofiary, rozumienia prawa oraz Boga samego: Jeśli jesteś Synem Bożym, zejdź z krzyża! […] a uwierzymy (Mt 27, 40-42). Poza nielicznymi wyjątkami, jak Nikodem czy Szymon z Arymatei, większość religijnych przywódców Izraela stała w opozycji do Jezusa. Wystawiali Go na próbę, spiskowali przeciw Niemu, aż w końcu rękami władz świeckich, rękami Piłata, skazali Go na śmierć. Dlaczego? Argument jest na wskroś religijny, teologiczny - Jezus zbluźnił: Zbluźnił. Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków? Oto teraz słyszeliście bluźnierstwo (Mt 26, 65). Bluźnierstwem było, że Jezus przyznał, iż jest Mesjaszem, Synem Bożym. Przykłady tego ciągnącego się przez całe publiczne życie Jezusa konfliktu można by mnożyć. Czy odrzucenie przez religijnych przywódców Izraela sprawiało Jezusowi radość? A może Jezus był wobec ich postawy obojętny, bo liczyło się tylko wypełnienie woli Ojca? Na pewno nie! Pismo mówi: Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli (J 1, 11). Wyobraźmy sobie sytuację, że oto wracamy z dalekiej podroży do domu, do rodziny, znajomych i przyjaciół, chcemy się z nimi podzielić naszymi wrażeniami, a nikt nas nie wita, nikt nie pyta się, jak było, wręcz przeciwnie, cokolwiek powiemy jest analizowane i wykorzystywane przeciwko nam, a na koniec jesteśmy zaatakowani i odrzuceni. Czyż nie bylibyśmy smutni w takiej sytuacji? Jezus przyszedł do swoich, nie tylko do biednych, celników, prostytutek i innych grzeszników, lecz do całego domu Izraela, w którym jego przywódcy religijni i duchowi zajmowali ważne miejsce. Warto podkreślić, że wbrew temu, co często myślimy, nie byli to ludzie źli. Prawda jest raczej odwrotna - byli to ludzie pobożni, starający się żyć uczciwie i wypełniać wolę Boga. Przede wszystkim stali na straży religii. To oni najlepiej znali tradycje oraz prawo żydowskie. Problem w tym, że bardziej troszczyli się o religię z jej tradycjami, aniżeli wyczuleni byli na Boga, który przychodzi ciągle na nowo. I to jest główny powód, dla którego Jezusa nie przyjęli. Ich niechęć, a ostatecznie i nienawiść wobec Jezusa wraz z upływem czasu nie malała, lecz wzrastała. Jezus był postrzegany jako ich wróg - wróg religii i tradycji ich ojców. On to czuł. Był postrzegany jako zagrożenie dla religii poprzez nowe podejście do Prawa Mojżeszowego, a zwłaszcza poprzez Jego stosunek do świątyni. Raz jeszcze zapytajmy retorycznie: Czy bycie niezrozumiałym i odrzuconym sprawiało Mu radość? Myślę, że porażka z faryzeuszami, uczonymi w Piśmie i kapłanami - a trzeba tu mówić o porażce Jezusa - była dla Niego wielkim źródłem smutku. "Przyszedł do swoich, a swoi Go nie przyjęli". Przyjęło się w języku potocznym nazywanie "faryzeuszami" ludzi, którzy prowadzą podwójne życie, na zewnątrz wydają się święci i bez zarzutu, w środku są pełni obłudy, złości i kłamstwa. Słyszymy niekiedy: "ty faryzeuszu". Tak, my również możemy być "faryzeuszem". Niby pobożni i religijni chrześcijanie, a tak naprawdę obłudnicy i hipokryci. Przestrogą niech będzie mowa Jezusa przeciw uczonym w Piśmie i faryzeuszom zapisana w Ewangelii Mateusza (por. Mt 23, 13-36), gdzie jak refren powtarzają się słowa: Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze obłudnicy. Kończy się ona lamentacją Jezusa nad Jerozolimą: Jeruzalem, Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posłani. Ile razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak ptak swoje pisklęta gromadzi pod skrzydła, a nie chcieliście (Mt 23, 37). Czyż w tych słowach Jezusa nie przebija nuta smutku? Bo czyż nie jest smutne to, że miasto, które wraz z jego religijnymi przywódcami miało przyjąć przychodzącego doń Mesjasza, wydało na Niego wyrok? W roku 2002 śledziliśmy tak zwaną sprawę dotycząca abpa Petza i toczącą się mniej więcej w tym samym czasie "sprawę" amerykańskich księży pedofilów, w toku której okazało się, że nie tylko ci księża, ale także niektórzy biskupi żyli obłudnie jak "faryzeusze". Wielu katolików czuło smutek. To smutne, że są tacy księża. To smutne, że niektórzy biskupi ich "kryli". To smutne, bo obraz Kościoła okazał się przeciwieństwem tego, czego oczekuje od nas Jezus. Nowymi "faryzeuszami" zasmucającymi Jezusa mogą być nie tylko biskupi, księża czy osoby zakonne, ale każdy i każda z nas. Nie wtedy, gdy wyznajemy, że jesteśmy grzesznikami, ale kiedy okazujemy się obłudnikami i hipokrytami. Kiedy prowadzimy podwójne życie. Kiedy w imię "tradycji naszych ojców", "naszej religii" oraz "naszych interesów" zamykamy się na Boga, który nas wzywa do nawrócenia i pójścia za Jezusem drogą Ewangelii. Na zakończenie tej pierwszej medytacji warto jeszcze wspomnieć o innym typie smutku Jezusa. Smutku wobec przyjaciela Łazarza. Kiedy przybył do grobu, w którym Łazarz spoczywał już od czterech dni, Jezus zapłakał (J 11, 35). Jest to najkrótsze zdanie w całej Biblii. Wyraża ono smutek Jezusa, lecz nie z racji zatwardziałości serca tego, nad którym zapłakał. Jezus zasmucił się i zapłakał nad grobem przyjaciela. Jest to inny rodzaj smutku. Nie jest on wynikiem odrzucenia Jezusa przez Łazarza, lecz przyjaźni i miłości między nimi istniejącej. Radości Jezusa Chyba najwięcej o radościach Jezusa pisze św. Jan w swojej Ewangelii, zwłaszcza w ostatniej jej części, kiedy Jezus wiedząc, że czeka Go śmierć, mówi uczniom o tym, co jest Mu najdroższe. Mamy tu przynajmniej dwa zdania, w których bezpośrednio mówi On o swojej radości. W rozdziale 15. w mowie do Apostołów Jezus określa siebie jako krzew winny, uczniów jako jego latorośle, a Ojca jako ogrodnika, który go uprawia. Po czym stwierdza: To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna (J 15, 11). Natomiast w rozdziale 17. Jezus mówi o swojej radości w kontekście modlitwy arcykapłańskiej: Ale teraz idę do Ciebie i tak mówię, będąc jeszcze na świecie, aby moją radość mieli w sobie w całej pełni (J 17, 13). Kontekst tych zdań, jak i całej Ewangelii Jana, wskazuje, że największą radością Jezusa był Bóg, Jego Ojciec - potem Jego uczniowie i przyjaciele. Niemal na każdej stronie Ewangelii Jana Jezus podkreśla, że przyszedł od Boga, że przez Boga, swego Ojca, został posłany, by wypełnić Jego wolę, oraz że On i Ojciec są jedno. Radością Jezusa było bycie w sprawach Ojca, bycie dla Niego i z Nim. Wyrażało się to w misji, posłudze i modlitwie Jezusa; w głoszeniu królestwa Bożego, w uzdrawianiu chorych i przebaczaniu grzechów, w prowadzeniu ludzi do Boga. Kiedy po uzdrowieniu człowieka chorego od trzydziestu ośmiu lat religijni liderzy Izraela zarzucają Jezusowi, że uzdrowił go w szabat, On im odpowiada: Ojciec mój działa aż do tej chwili i Ja działam (J 5, 17). Tak, radością Jezusa było bycie w sprawach Ojca i wypełnianie Jego woli: ponieważ z nieba zstąpiłem nie po to, aby pełnić swoją wolę, ale wolę Tego, który Mnie posłał (J 6, 38). Wypełnianie woli Ojca nie było dla Jezusa czymś zewnętrznym. W jej realizowaniu widział On najgłębszy sens i najgłębszą radość swego życia. Także w chwilach prób i doświadczeń pragnieniem (i radością) Jezusa było wypełnienie woli Ojca: Ojcze, […] nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie! (Łk 22, 42). Bycie z Ojcem, od którego przyszedł i do którego odszedł, było radością Jego życia. Czyż podobnie nie jest i w naszym życiu? Jeśli kogoś kochamy, jeśli ktoś jest nam bardzo bliski, to pragniemy z tą osobą być i dla niej żyć. Rodzice dla swoich dzieci, a dzieci dla swych rodziców. Mąż dla żony, a żona dla męża. Chłopak dla dziewczyny, a ona dla niego. Jedni są radością drugich i odwrotnie. Dla Jezusa największą radością był Bóg, Jego (i nasz) Ojciec. Radość Jezusa nie była jednak radością łatwą, nic Go nie kosztującą. Przeciwnie, była to radość trudna, która przeszła niejedną próbę ognia. Symbolicznymi tego wyznacznikami są w Ewangeliach Jego kuszenie na pustyni, modlitwa w Ogrójcu i doświadczenie krzyża. W kuszeniu na pustyni kusiciel proponuje Jezusowi inną radość - łatwą, miłą i przyjemną, typu: bierz, co chcesz, i używaj, ile chcesz. W drugiej pokusie kusiciel prowadzi Jezusa na górę, pokazuje Mu w jednej chwili wszystkie królestwa świata i mówi: Tobie dam potęgę i wspaniałość tego wszystkiego, bo mnie są poddane i mogę je dać, komu zechcę. Jeśli więc upadniesz i oddasz mi pokłon, wszystko będzie Twoje (Łk 4, 6-7). W tej, jak i w dwóch pozostałych pokusach odpowiedź Jezusa oparta jest na słowie Bożym: Napisane jest: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz (Łk 4, 8). Jezus demaskuje fałszywe i złudne radości kusiciela. Podobnie w doświadczeniu Ogrójca oraz konania na krzyżu Jezus pozostaje w sprawach Ojca, bowiem w nich widzi sens i radość swego życia: Ojcze, […] nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie (Łk 22, 42) oraz: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mego (Łk 23, 46). Radością Jezusa było bycie w sprawach Ojca, by ostatecznie powrócić do Tego, od którego wyszedł: Wyszedłem od Ojca i przyszedłem na świat; znowu opuszczam świat i idę do Ojca (J 16, 28). Jak wielka jest różnica między radościami Jezusa a radościami obydwu synów z przypowieści o synu marnotrawnym (por. Łk 15, 11-32). Każdy z nich upatrywał swoją radość poza "domem" ojca. Młodszy opuścił dom ojca dla "dalekiego kraju", gdzie prowadził życie rozrzutne i niemoralne. Starszy, choć zewnętrznie w domu, to jednak sercem także poza nim i poza ojcem. W przeciwieństwie do nich, Jezus zarówno zewnętrznie, jak i wewnętrznie, ciałem i sercem, jest w sprawach Ojca - w nich znajduje sens i radość swego życia. Parafrazując, do Niego możemy odnieść powiedzenie: "Gdzie serce twoje, tam i radość twoja". Serce Jezusa było całkowicie w sprawach Ojca. Całkowicie zjednoczone z sercem Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy (J 10, 30). Dlatego też i radością Jego był Ojciec i Ojca sprawy. Jeśli nasze serce tęskni za Bogiem, Jego pragnie i dąży do Niego, to podobnie jak dla Jezusa Bóg będzie naszą radością, naszym skarbem, dla którego posiadania warto sprzedać wszystko inne (por. Mt 13, 44-46). Wielu świętych daje temu świadectwo. Najpiękniejsze jest świadectwo Matki Jezusa, dla której Bóg i Jezus byli największą radością życia: Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy (Łk 1, 46-47). Podobnie było w życiu św. Ignacego z Loyoli. Przed nawróceniem upatrywał on swoje radości w sprawach tego świata: w rycerskiej sławie czy romansie z piękną kobietą. Po nawróceniu królem, któremu Ignacy zapragnął służyć, stał się Jezus. Oto jak o tym pisze w swojej autobiografii zatytułowanej Opowieść Pielgrzyma: "Pielgrzym [tak Ignacy siebie nazywa] czuł się już tak dobrze, że uważał się prawie za zdrowego, z tym tylko wyjątkiem, że nie mógł jeszcze stąpać chorą nogą i dlatego musiał leżeć w łóżku. A ponieważ bardzo był rozmiłowany w czytaniu książek światowych i pełnych różnych zmyślonych historii, tak zwanych romansów rycerskich, więc czując się dobrze, poprosił dla zabicia czasu o jakieś książki tego rodzaju. W tym domu nie było jednak żadnych takich książek, które zwykł był czytać. Dlatego dano mu Życie Chrystusa i księgę Żywotów Świętych w języku hiszpańskim. Czytał więc często te książki i nawet poczuł w sobie pewien pociąg do tego, co tam było napisane. A kiedy przerywał to czytanie, rozmyślał niekiedy nad tym, co przeczytał […]. W rzeczy samej podczas czytania Żywotu Pana Naszego i Żywotów Świętych myślał nad nimi i tak rozważał w sobie: «Co by to było, gdybym zrobił to, co św. Franciszek, albo co zrobił św. Dominik? […] Św. Dominik zrobił to, więc i ja muszę to samo zrobić. Św. Franciszek zrobił to, więc i ja muszę to zrobić». Myśli te trwały w nim przez dłuższy czas, potem znów inne rzeczy je przerywały i nachodziły go myśli światowe" (Opowieść Pielgrzyma, 6-7). Między jednymi a drugimi myślami była jednak pewna różnica: kiedy myślał o romansach rycerskich i innych rzeczach światowych, "doznawał w tym wielkiej przyjemności, a kiedy znużony porzucał te myśli, czuł się oschły i niezadowolony". Natomiast, kiedy myślał o życiu dla Boga i naśladowaniu świętych, "nie tylko odczuwał pociechę, kiedy trwał w tych myślach, ale nawet po ich ustąpieniu pozostawał zadowolony i radosny" (Opowieść Pielgrzyma, 8). Biblijną koncepcję człowieka wyraża piękne zdanie św. Augustyna: "Dla siebie nas stworzyłeś Boże i niespokojne jest serce nasze, dopóki nie spocznie w Tobie". Bóg jest ostatecznym celem naszego życia. Jest On ostateczną radością życia człowieka. Życie Jezusa oraz tych, którzy poszli za Nim, o tym przypomina. "Gdzie serce twoje, tam i radość twoja". Czy jednak moje serce - jak serce Jezusa, Maryi, św. Augustyna i św. Ignacego - jest związane z Ojcem i w "sprawach" Ojca? A może - jak w przypadku jednego i drugiego syna z przypowieści o synu marnotrawnym - jest ono poza "domem" ojca? Dla Jezusa, i to od najmłodszych lat, największą radością Jego życia był Bóg, Jego Ojciec. Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca? (Łk 2, 49) - odpowiada dwunastoletni Jezus szukającym go Maryi i Józefowi. Ojciec Ponieważ życie Jezusa całkowicie związane było z Bogiem i Jemu poświęcone, dlatego też smutki i radości Ojca były smutkami i radościami Jezusa. Podobnie jak rodzic dzieli smutki oraz radości swoich dzieci, i odwrotnie, tak samo Jezus dzielił smutki oraz radości swego Ojca. Właśnie dlatego, że przyszedł On od Ojca oraz był z Nim "jedno", Jezus najlepiej wie, czym są Jego smutki i radości. Najczęściej mówił o tym w przypowieściach, pośród których ta o ojcu i dwóch synach, zapisana w 15. rozdziale Ewangelii Łukasza, jest jedną z najpiękniejszych. Powiedzieliśmy już, że w przeciwieństwie do Jezusa zarówno jeden, jak i drugi syn upatrywali i szukali swego szczęścia poza domem ojca. Każdy z nich opuścił ojca, więc z pewnością ten fakt był jego największym bólem i smutkiem. W przepięknej i głębokiej interpretacji tej przypowieści komentującej ją w świetle obrazu Rembrandta, noszącym tytuł Powrót syna marnotrawnego, holenderski ksiądz, autor wielu bestsellerów z dziedziny duchowości, Henri J. M. Nouwen przytacza wypowiedź egzegety Kennetha Baileya, która ukazuje, jak bardzo serce ojca było zranione odejściem swego młodszego syna. "Przez ponad piętnaście lat - pisze Bailey - pytałem ludzi różnych stron świata, od Maroka po Indie, od Turcji po Sudan, o ukryte znaczenie żądania syna swojej części spadku jeszcze za życia ojca. Odpowiedzi były zadziwiająco zgodne […]. Rozmowa zazwyczaj przebiegała mniej więcej w następujący sposób: - Czy ktoś kiedykolwiek wysunął podobne żądanie w twojej wiosce? - Nigdy! - Czy ktokolwiek mógłby zwrócić się z takim żądaniem? - To niemożliwe! - A gdyby jednak syn się zwrócił, to co by się stało? - Ojciec dałby mu w skórę, oczywiście! - Dlaczego? - Ponieważ takie żądanie oznacza, że syn chce, aby jego ojciec umarł". Oto wymowa prośby oraz odejścia młodszego syna. Jak mógł się czuć ojciec wobec tego żądania, które oznaczało, że syn chce, aby jego ojciec umarł? Komentujący dalej postawę młodszego syna i jego opuszczenie domu ojca jako coś, co odnosi się do każdego i każdej z nas, Henri J. M. Nouwen pisze: "Opuszczenie domu jest zatem czymś znacznie więcej niż historycznym zdarzeniem związanym z czasem i miejscem. Jest to zaprzeczenie duchowej rzeczywistości, że każdą cząstką mego bytu należę do Boga, że Bóg przygarnia mnie w bezpiecznym, trwającym na wieki objęciu, że dłonie Boga, w których cieniu się chowam, rzeźbią mnie. Opuszczenie domu oznacza obojętność na prawdę słów wypowiedzianych do Boga: Ty bowiem utworzyłeś moje nerki. Ty utkałeś mnie w łonie mej matki […], nie tajna Ci moja istota, kiedy w ukryciu powstałem, utkany w głębi ziemi (Ps 139, 13-15). Opuszczenie domu ojca oznacza, że żyję, jakbym go nie posiadał i musiał daleko wędrować w jego poszukiwaniu". Patrząc na przepełniony czułością i radością powrót marnotrawnego syna, nie można uciec przed prawdą smutnych wydarzeń, które przepełniały ogromnym bólem kochające serce ojca. Odejście młodszego syna było odejściem oczywistym. Obraził ojca i zabierając część majątku, poszedł w świat. Żyjąc grzesznie, roztrwonił pieniądze, czas, przyjaciół, ciało. Gdy chodzi natomiast o starszego syna, to z pozoru, zewnętrznie wygląda on na wzór dobrego dziecka. Pozostał w domu ojca, pracuje dla niego i jest mu posłuszny. Jednak on także się zagubił. On również w swoim sercu odszedł z domu ojca. Kiedy bowiem staje wobec radości ojca cieszącego się z powrotu młodszego brata, zaczyna w nim wrzeć, maski opadają i ukazuje się jego prawdziwe oblicze. Nagle jawi się jako rozgoryczony, nieżyczliwy, samolubny i pełen pychy. I znów zapytajmy retorycznie: Czyż nie zasmuciło to ojca? Czy nie przepełniło jego serca smutkiem i bólem? Nasze odejścia od Boga mogą być zarówno zewnętrzne, jak i wewnętrzne. Jedne i drugie tak samo ranią i zasmucają serce Boga. Raz jeszcze posłuchajmy refleksji Henri J. M. Nouwena: "Nie stanowię tu jakiegoś wyjątku. Jest wielu starszych synów i córek, którzy się zagubili, zostając w domu. Właśnie to zagubienie - jego przejawem jest osądzanie, potępienie, gniew, rozgoryczenie, oburzenie i zazdrość - jest tak szkodliwe i tak niszczące dla ludzkiego serca. […] Kiedy spoglądam głęboko w siebie, a potem patrzę dookoła, na życie innych ludzi, zastanawiam się, co więcej niszczy: żądza czy rozgoryczenie? Jest tyle rozgoryczenia pośród «prawych» i «cnotliwych». Jest tyle gotowości do osądzania, potępienia i uprzedzeń pomiędzy «świętymi». Jest tyle zapiekłego gniewu pomiędzy ludźmi, którzy dbają o to, by unikać «grzechu»". To wszystko rani i zasmuca Boże Serce - Serce Ojca i Serce Jezusa. Nietrudno zgadnąć, co było największą radością ojca: powrót marnotrawnego syna. A gdy [syn] był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go (Łk 15, 20). Widzimy, że ojciec nie tylko wyszedł, a właściwie powiedzieć należy wychodził, na spotkanie marnotrawnego syna, lecz jeszcze ukazany jest jako ten, który wzruszył się głęboko i jak dziecko nie potrafiące kontrolować swego wzruszenia i radości wybiegł naprzeciw swego marnotrawnego syna i zamiast ostrożnie wyczekiwać, co ten ma do powiedzenia, on rzucił mu się na szyję i ucałował go. Co więcej, ojciec zdaje się nie słuchać tego, co mówi do niego syn, lecz przepełniony radością zwraca się do swoich sług: Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi! Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i weselić się, ponieważ ten syn mój był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się (Łk 15, 22-24). Czymże innym wytłumaczyć radość ojca, jak miłością, którą niezmiennie kochał swego syna? Taka jest radość Boga z naszego nawrócenia, bo też i taka jest Jego do nas miłość, którą objawił nam w Jezusie. Nie bez powodu obraz ucztowania pojawia się często w przypowieściach Jezusa o królestwie Bożym. Bóg nie tylko ofiaruje nam przebaczenie, pojednanie i uzdrowienia, ale chce uczynić z tych darów źródło radości dla wszystkich. Cieszcie się ze mną - mówi pasterz, który wyszedł na poszukiwanie zagubionej owcy - bo znalazłem owcę, która mi zginęła (Łk 15, 6). Cieszcie się ze mną - mówi kobieta, która zagubiła drachmę - bo znalazłam drachmę, którą zagubiłam (Łk 15, 9). Zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku Jezus dodaje: Tak samo, powiadam wam, radość nastaje wśród aniołów Bożych z powodu jednego grzesznika, który się nawraca (Łk 15, 10, por. Łk 15, 7). Komentując to wydarzenie, Henri J. M. Nouwen pisze: "Wszystkie te głosy są głosami Boga. Bóg nie chce zachować swojej radości tylko dla siebie. Chce, by każdy miał w niej udział. Radość Boga jest radością Jego aniołów i świętych; jest to radość wszystkich, którzy należą do Królestwa". Przede wszystkim jest to radość Jezusa, Jednorodzonego Syna Ojca. Smutki i radości Syna, które są radościami i smutkami Ojca, znajdują swój najpełniejszy wyraz w wydarzeniu śmierci i Zmartwychwstania Pana Jezusa. Cierpienie i śmierć na krzyżu są z pewnością doświadczeniem smutku Jezusa. Czy jest to smutek wynikający z odczucia opuszczenia przez Boga - Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? (Mk 15, 34)? Choć słowa te są pierwszymi słowami Psalmu 22, który kończy się słowami zawierzenia Bogu i uwielbienia Boga, i chociaż ostatnie słowo Jezusa na krzyżu to: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mego (Łk 23, 46), z pewnością w imię naszego "naturalnego" obrazu Boga nie należy pomijać tego trudnego zagadnienia, lecz nad nim się zadumać. Niemniej cierpienie i smutek Jezusa na krzyżu wynikały głównie z zatwardziałości serc religijnych przywódców Izraela. To ta ich zatwardziałość i religijny fundamentalizm zaprowadziły Jezusa na krzyż. Nie dają Jezusowi nawet spokojnie umrzeć, lecz szydzą z Niego: Innych wybawiał, niechże teraz siebie wybawi, jeśli jest Mesjaszem, Bożym Wybrańcem (Łk 23, 35). Jest to nie tylko cierpienie Jezusa, ale i Ojca, bo przecież Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie (J 14, 10) - mówi Jezus. Jednak śmierć nie ma władzy nad Jezusem. W Jego śmierci na krzyżu to śmierć zostaje zwyciężona. Jezus zmartwychwstał i żyje w radości Boga Ojca. Oto ostateczna radość Jezusa - radość, do dzielenia której jesteśmy wszyscy zaproszeni.
Aby zrozumieć kontekst biblijny należy wziąć pod uwagę cztery zasady: znaczenie dosłowne (o czym dokładnie mówi tekst), sytuację historyczną (wydarzenia o jakich opowiada historia, do kogo tekst jest zaadresowany i jak było to rozumiane w tamtym czasie), gramatykę (zdanie lub cały fragment w którym pojawiło się słowo lub
418 600 644 175 Evan Mascagni przez wiele lat był uczniem szkoły katolickiej, ale dziś sam określa się jako "agnostyk apatyczny" - zakłada możliwość istnienia istoty wyższej, ale tak naprawdę go to nie obchodzi. Doświadczenia ze szkoły utwierdziły go, że dzieci są uczone Biblii bardzo wybiórczo, dlatego wydał książkę "Co Biblia mówi?" (ang. The Bible Said What!?), w której cytuje mniej popularne kawałki Biblii, dodatkowo zilustrowane przez Nicka Siroticha.#1. Druga Księga Królów 2:23-24 Stamtąd poszedł do Betel. Kiedy zaś postępował drogą, mali chłopcy wybiegli z miasta i naśmiewali się z niego wzgardliwie, mówiąc do niego: Przyjdź no, łysku! Przyjdź no, łysku! On zaś odwrócił się, spojrzał na nich i przeklął ich w imię Pańskie. Wówczas wypadły z lasu dwa niedźwiedzie i rozszarpały spośród nich czterdzieści dwoje dzieci. Mascagni chciał tą książką pokazać, że jego zdaniem ludzie nie potrzebują "wielkiej, przedawnionej i skomplikowanej księgi", aby wiedzieć co jest dobre, a co złe. Ludzie wybierają sobie, które cytaty z Biblii im pasują, a które są zbędne, co zaprzecza sensowi jej istnienia. A gdybyśmy mieli całą Biblię traktować dosłownie to... No właśnie. Przykłady znajdują się w książce. Mascagni streszcza przesłanie swojej książki: "Przestańmy używać Biblii jako usprawiedliwienia dla zabraniania kobietom podejmowania decyzji dotyczących reprodukcji. Przestańmy używać Biblii do odbierania innym ludziom praw i godności, na które zasługuje każdy. Przestańmy brać tą książkę tak cholernie poważnie."#2. Pierwszy List do Koryntian 14:34-35 kobiety mają na tych zgromadzeniach milczeć; nie dozwala się im bowiem mówić, lecz mają być poddane, jak to Prawo nakazuje. A jeśli pragną się czego nauczyć, niech zapytają w domu swoich mężów! Nie wypada bowiem kobiecie przemawiać na zgromadzeniu. #3. Księga Powtórzonego Prawa 22:28-29 Jeśli mężczyzna znajdzie młodą kobietę - dziewicę niezaślubioną - pochwyci ją i śpi z nią, a znajdą ich, odda ten mężczyzna, który z nią spał, ojcu młodej kobiety pięćdziesiąt syklów srebra i zostanie ona jego żoną. Za to, że jej gwałt zadał, nie będzie jej mógł porzucić przez całe swe życie. #4. Księga Powtórzonego Prawa 25:11-12 Jeśli się bić będą mężczyźni, mężczyzna i jego brat, i zbliży się żona jednego z nich i - chcąc wyrwać męża z rąk bijącego - wyciągnie rękę i chwyci go za części wstydliwe, odetniesz jej rękę, nie będzie twe oko miało litości. #5. Ewangelia wg. św. Mateusza 21:18-22 Wracając rano do miasta, uczuł głód. 19 A widząc drzewo figowe przy drodze, podszedł ku niemu, lecz nic na nim nie znalazł oprócz liści. I rzekł do niego: "Niechże już nigdy nie rodzi się z ciebie owoc!" I drzewo figowe natychmiast uschło #6. Ewangelia według św. Łukasza 14:12-14 Do tego, który Go zaprosił, powiedział: "Gdy urządzasz obiad lub kolację, nie zapraszaj swoich przyjaciół, ani swoich braci, ani swoich krewnych, ani bogatych sąsiadów, aby może i oni z kolei nie zaprosili ciebie i już miałbyś zapłatę. Ale gdy urządzasz przyjęcie, zapraszaj biednych, inwalidów, okaleczonych, niewidomych, a będziesz szczęśliwy, bo oni nie mają jak ci się odwzajemnić, więc otrzymasz zapłatę przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych". #7. (Tutaj niestety całe piękno cytatu utrzymuje sens tylko w języku angielskim) Ewangelia wg św. Mateusza 16:23 Get behind me, Satan! (pol. "Odejdź ode Mnie, szatanie!") Oglądany: 418600x | Komentarzy: 175 | Okejek: 644 osób Zobacz też cGXm.
  • 7xtuzt0imf.pages.dev/246
  • 7xtuzt0imf.pages.dev/47
  • 7xtuzt0imf.pages.dev/287
  • 7xtuzt0imf.pages.dev/62
  • 7xtuzt0imf.pages.dev/147
  • 7xtuzt0imf.pages.dev/211
  • 7xtuzt0imf.pages.dev/99
  • 7xtuzt0imf.pages.dev/378
  • 7xtuzt0imf.pages.dev/331
  • najkrótsze zdanie w biblii